Obóz Letni Żaków – Pyzówka

17.08.2017

image description

Obóz letni – Pyzówka – 12 – 19 sierpnia 2017

skawina logokolor po prawej kopia

Dzień 1- sobota

Zaczęło się! Dotarliśmy do Pyzówki, gdzie w dniach 12-18 sierpnia będziemy spędzać tydzień wakacji po piłkarsku. Nasze grono nie jest duże, ale na wyjeździe jesteśmy wspólnie z zawodnikami związanymi z innymi klubami, m. in. Z Progresem, AP 21, Gwarkiem Wieliczka, czy Wieliczanką.

Lato w Polsce ostatnimi dniami daje nam posmakować tropikalnej atmosfery, ale akurat w pierwszym dniu wyjazdu zafundowało nam monsuny wprost z pory deszczowej. Same opady zupełnie nam nie przeszkadzają, jedyny problem to znalezienie miejsca na wysuszenie wilgotnych rzeczy, ale i z tym sobie poradzimy. Co do samego treningu, podczas tego wyjazdu w każdych zajęciach będzie dużo zabawy, uderzenia do bramek (małych lub nieco większych, doskonalenie zwodów i to, co Tygryski lubią najbardziej, czyli dużo gier.

1

W pokojach może nie jest przestronnie jak w pałacu, ale za to bardzo przytulnie, sucho i ani za gorąco, ani za zimno. Rozlokowaliśmy się w nich w następujących składach: Pokój 3 – Krystian Grojec, Radek i Wiki Liskiewicz oraz Adaś Okarmus; Pokój 4 – Jaś Krupnik, Wojtek Marszałek, Adrian i Krystian Wcisło; Pokój 7 – Bartek i Marcin Czopek.

Dzisiaj jeszcze w miarę udało nam się utrzymać porządek, wyzwanie będzie coraz większe z każdym następnym dniem. Pozbywamy się też słonych przekąsek i nadmiaru słodyczy, które znaleźliśmy spakowane w naszych torbach przywiezionych z domu. W nagrodę za sprawna organizację tego pierwszego dnia, po zabawach integracyjnych, obejrzeliśmy do końca relację z Derbów Krakowa – większość raczej zadowolona z rozstrzygnięcia, ale później szybko do spania. Jutro startujemy od ósmej rano.

2

 

Dzień 2 – niedziela

Niedziela rozpoczęła się tak, jak wyglądał cała sobota, czyli deszczowo, ale z każdą było coraz cieplej i słońce coraz śmielej wyglądało zza chmur. Do porannego treningu pogoda była wręcz idealna, a po lekko jeszcze zroszonej murawie boiska, piłka „chodziła” aż miło było patrzeć. Po pierwszej dawce futbolu dzisiejszego dnia mieliśmy trochę czasu, żeby ogarnąć i siebie i pokoje. Wnioski z wczoraj zostały wyciągnięte, kto powinien, poprawił drobne niedoskonałości, kto wysoko punktował pierwszego dnia, nie dał się zaskoczyć i utrzymał dobrą formę.

3 4

Po obiedzie i krótkim wypoczynku ruszyliśmy na drugi trening, dzisiaj wyjątkowo musieliśmy rozpocząć wcześniej ze względu na mecz, jaki po nas mieli rozgrywać gospodarze boiska. Zajęcia poświęcone były na kilkunastominutową rozgrzewkę, a później już same gry. Były zarówno pojedynki 1 na 1 (niektóre z nich zostały nawet uwiecznione:  https://youtu.be/XE3VwEd_XdY  https://youtu.be/A_j9fO7rXHQ https://youtu.be/YOcNpobIcL0  https://youtu.be/0u0WOAjxedY   https://youtu.be/bnoQR4Hqprc   https://youtu.be/TmINUHJLYSQ) jak i nieco większe potyczki. Sił ani chęci, mimo iż to był już drugi trening tego dnia, nie brakowało.

Po kolacji udaliśmy się do pobliskiej, kameralnej kapliczki na wieczorną mszę świętą, jeszcze przy rześkim powietrzu, ale już błękitnym niebie. Ostatnim punktem programu były warsztaty. W pierwszej ich części zawodnicy przygotowywali logo, którym później będą mogli oznaczyć drzwi swoich pokoi. Później przygotowaną mieliśmy prezentację dotyczącą motywacji i wytrwałości w dążeniu do swoich celów. Wieczór trochę spokojniejszy niż wczoraj… Czyżby pierwsze zmęczenie zaczynało się pojawiać?

 

Dzień 3 – poniedziałek

I stało się! Rano trzeba było dobudzać niektórych śpiochów, ale przynajmniej wszyscy pełni byli później energii. Pożywne śniadanie i ruszamy w bój. A na porannym treningu sporo się działo. Berki, Zwód „nożyce”, ćwiczenia prawidłowej techniki biegu, małe i duże gry, nie było czasu na opóźnienia. Później jeszcze mały spacer w poszukiwaniu filetowej krowy 😉 i obiad. Tak minęła nam pierwsza część poniedziałku.

Po sjeście przyszedł czas na warsztaty. Tym razem motywem przewodnim była odporność psychiczna i skupienie się na tym, co najważniejsze na boisku, czyli na samej grze. Popołudniowy trening też był pełen zabaw i wyścigów, aczkolwiek gra na koniec nieco się zaostrzyła. Ambicja zawodników nie pozwala im już odpuszczać pojedynków i nikt nie chce z nich wychodzić w roli przegranego. Każdy już musi pamiętać o ochraniaczach, ale spokojnie, spokojnie, żadnych kontuzji nie ma, a atmosfera się nie popsuła, wręcz przeciwnie, chyba się docieramy.

5

Po powrocie paniczna reakcja na zapowiedź rychłej inspekcji porządków w pokojach, ale tempo sprzątania widocznie jeszcze szybsze niż gry na boisku, bo żaden pokój dał się przyłapać w stanie nieładu. Wieczór spędziliśmy na świetlicy przy stolach do ping-ponga, bilarda i piłkarzyków. Miniturnieje przyniosły dużo emocji, poro hałasu, ale zwycięzcy wracali do pokojów na ciszę nocną w pełni zasłużonej chwale. Jutro dzień świąteczny, ale my pracujemy pełną parą więc przepraszamy, ale mówimy Do-Bra-Noc.

 

Dzień 4 – wtorek

Poranek jeszcze nieco chłodny, ale słońce coraz śmielej spogląda na Tatry, a popołudnie już typowo letnie. W tej aurze przedpołudniem dzieciaki wzięły udział w konkursie na obozowego Turbokozaka, a po powrocie do ośrodka odbył się turniej tenisa stołowego. Bank rozbił Wojtek Marszałek, który okazał się najlepszy w obu rywalizacjach. Gratulujemy! Czapki z głów!

6

Po obiedzie i odpoczynku wyszliśmy na trening. Dzisiaj szukaliśmy następcy Lewandowskiego, czy Milika i postrzelaliśmy nieco na dużą bramkę. Siła strzałów nie taka jak u naszych reprezentantów, ale niektórym skuteczności nie brakowało. Po treningu uwijaliśmy się z kolacją, by zdążyć jeszcze na wieczorną mszę św. W związku z dzisiejszym świętem.

7

Wieczór spędziliśmy na seansie filmowym. Oglądaliśmy „Piekielną jedenastkę” – śmieszny, efektowny, piłkarski film, w którym ukazane zostało budowanie drużyny paczki dzieciaków od zupełnego zera, do pierwszego zdobytego pucharu. Bardziej spostrzegawczy widzowie mogli wyłapać też mądre przesłanie tego filmu, uświadamiające nam, że mimo całej naszej fascynacji futbolem, czasami zdarzy nam się natrafić na rzeczy ważniejsze niż piłka. Teraz zbieramy siły na jutro, gdyż czeka nas wyprawa do Zakopanego.

 

Dzień 5 – środa

Na dzisiaj zaplanowaliśmy wycieczkę, która miała zająć większą część dnia więc po pobudce i szybkim śniadaniu, zajęliśmy się ekspresowymi porządkami, pakowaniem i wsiedliśmy do autokaru, który zawiózł nas do stolicy polskich Tatr. W Zakopanym powędrowaliśmy po niższych górach, głównym punktem naszej trasy było zdobycie (oczywiście na piechotę, nie kolejką) Gubałówki. Podziwialiśmy górską panoramę, zjedliśmy prowiant w warunkach, można by rzec, piknikowych i zeszliśmy nową trasą. Jak przystało na prawdziwych turystów, nie omieszkaliśmy też wydać zaskórniaków na Krupówkach, zjeść lody, a że zostało nam trochę czasu przed powrotem, odpoczęliśmy chwilę na Równi Krupowej, wyłożeni na trawie w cieniu drzew.

8

Po powrocie do ośrodka czekała na nas kolacja, a później, by dopełnić luźniejszy dzień – dzień odnowy – wskoczyliśmy do wody w basenie, który mamy przy ośrodku. Tradycyjnie najlepszą zabawą było chlapanie każdego, kto pojawił się w polu rażenia i przytapianie trenera, ale niektórzy się przekonali, że to może być broń obusieczna ;-).

9

Było trochę zabawy, ale sierpniowe wieczory w górach są nieco chłodniejsze, niż w pozostałych rejonach Polski więc aby się rozgrzać ostatnim punktem programu dnia było wspólne ognisko i smażenie kiełbasek, a w oczekiwaniu na te przysmaki także zabawa w kalambury. Ciężki dzień za nami, mimo iż mieliśmy odpoczywać dzisiaj od piłki, ale jutro wracamy na boiska, w planach jest nawet gra kontrolna.

Dzień 6 – czwartek

Ran pogoda za oknami nie wróżyła nic dobrego, ale tym razem zmienny górski klimat miło o nas myślał. Poranny trening odbyliśmy przy lekkim tylko zachmurzeniu i przyjemnej temperaturze, choć nie ukrywamy, że było nieco zbyt parno. Same zajęcia zawierały dużo wyścigów, doskonalenie zwodów  ( https://youtu.be/PGEYTugw1yc ), trochę strzałów po wykazaniu się orientacją i oczywiście gry.1

Przed obiadem mieliśmy jeszcze warsztaty, podczas których poruszyliśmy tematykę postawy fair-play (na boisku i nie tylko). Po odpoczynku i ciszy poobiedniej rozegraliśmy natomiast gry kontrolne z drużyną Wiatru z pobliskiego Ludźmierza. Ciężko ocenić sam mecz ze względu na dużą rozpiętość wiekową zawodników z różnych grup, ostatecznie wygrali gracze z Podhala, ale i nasz zespół nie musiał się wstydzić prowadzonych przez siebie akcji.

( https://youtu.be/KwFzd3tRJ84 https://youtu.be/-F7twE4FXjM )

Po kolacji zasiedliśmy przed telewizorem. Najpierw oglądaliśmy filmiki o zawodnikach uprawiających odmianę piłki nożnej zwaną ampfutbolem, czyli przeznaczoną dla graczy po amputacjach kończyn. Pozytywne nastawienie, pracowitość i determinacja takich graczy dała nam dużo do myślenia i być może uda nam się od nich pewnych rzeczy nauczyć. Na deser zostawiliśmy sobie spotkanie eliminacji Ligi Mistrzów pomiędzy Legią Warszawa a Sherifem Tiraspol.

Jutro wracamy do domu. Wyjazd z Pyzówki planujemy na 15:00 więc w Radziszowie powinniśmy być mniej więcej około godziny 16:45. Do zobaczenia!!!:-)

Dzień 7 – piątek

Ostatni dzień powitał nas mlecznobiałą mgłą za oknami, ale od razu było widać, że jeszcze będzie słonecznie. Nie spodziewaliśmy się tylko, że aż tak słonecznie i ciepło. Po śniadaniu musieliśmy się spakować i posprzątać pokoje, a później wybraliśmy się na boisko, by rozegrać miniturniej piłkarski. Przygotowanie boisk, losowanie składów, szybka rozgrzewka i byliśmy gotowi do ko(s)micznej rywalizacji. Już same nazwy zespołów świadczyły o tym, że bardzo poważnienie będzie, chociaż zawodnikom nie brakowało ambicji a i kilka ostrzejszych wejść powodowało, że sędziowie w pierwszej chwili chcieli sięgnąć do kieszonek po kartki.

W ośrodku szybko się przemyliśmy i przebraliśmy, zjedliśmy regeneracyjny obiad i zasiedliśmy do ostatniego punktu programu obozu, czyli ceremonii jego zakończenia i rozdania nagród. Pamiątkowe podziękowania za trud włożony w pracę nad sobą podczas obozu otrzymali wszyscy, a indywidualnie zostali dodatkowo wyróżnieni m in. Wojtek Marszałek (za Turbokozaka i tenisa stołowego), Marcin Czopek (najmłodszy uczestnik obozu), czy Adrian Wcisło i Jaś Krupnik (Turbokozak). Tuż przed godziną piętnastą ruszyliśmy autokarem w drogę do domu. Jechało się płynnie wiec w Radziszowie byliśmy po 75 minutach, gdzie zmęczeni, ale z poczuciem dobrze wykonanego zadania, mogliśmy przywitać rodziców i udać się na zasłużony wypoczynek.

 

Projekt współfinansowany ze środków budżetu Gminy Skawina.

paski_SKAWINA_miasto-otwarte-na-4

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • CERTYFIKAT PZPN
Skip to content

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.